Przyjaźń Część I
- dreamofdarkness
- 8 sty 2018
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 10 sty 2018

Te dwie postacie zaczęły swoją znajomość z dość nietypowy sposób. Otóż jeden z nich uratował drugiego przed znęcającymi się nad nim od dłuższego czasu szkolnymi "bad boy'ami" chociaż do tego określenia wspomnianej czwórce było naprawdę daleko.
Rocky: Konto / Karta postaci
Nathaniel: Konto / Karta postaci news, and more.
Rocky and Nathaniel
Wiosna. Czwartkowy dzień w drugiej klasie liceum. Niby dzień jak co dzień. Wstałem jak zwykle znacznie wcześniej niż zamierzałem przez kłopoty z bezsennością. Zrobiłem wszystko co do mnie należało jeśli chodzi o poranne czynności po czym się spakowałem, zjadłem śniadanie i udałem do tak bardzo znienawidzonego przeze mnie miejsca jakim jest szkoła. Chociaż nie. Szkoła jako instytucja, budynek publiczny, centrum zdobywania wiedzy jest nawet znośna. Jednak jeśli chodzi o całą tą społeczność...to dla takiego czegoś jest specjalne miejsce w piekle i na pewno nie nazywa się tron. Do szkoły gdzie uczęszczam, chodzą głównie dzieci największych szych tego miasta. Placówka nie ma się jednak czym szczycić, bo poza swoim nadętym ego, brakiem mózgu i pieniędzmi ojca nie wnieśli do niej nic. I jedynie co robią to zdecydowanie zaniżają średnie. Jednak żyjemy w takim, a nie innym świecie i tak za bardzo nie mogę nic szczególnego na to poradzić. Jednak jest nadzieja dla tego miejsca, ponieważ nie uczęszczają tutaj tylko osobniki mądre inaczej, które zdają do następnej klasy dzięki zamożności rodziny tylko również tacy, których losy potoczyły się tak, a nie inaczej, a mimo to idą dalej przez życie pomimo tych wszystkich przeciwności. Ja może i należę do tej zamożniejszej grupy i dużo osób o tym wie, ale ja się tym nie szczycę, nie szydzę z biedniejszych. Co więcej podziwiam ich za tak silną wolę i dążenie do celu na przekór wszystkiemu.
Pierwsze lekcje minęły mi dość spokojnie i jakoś nienaturalnie powoli. Pewnie to ze zmęczenia. Tak jak wspominałem, mam problemy ze snem. Jednak mniejsza już o to. Kiedy zabrzmiał dzwonek informujący uczniów, że lekcja się zakończyła i pora na długą przerwę przeznaczoną na większy posiłek, w zupełności się nie spiesząc spakowałem swoje rzeczy do torby, którą potem przerzuciłem przez ramię i wyszedłem z sali, żegnając przy tym nauczycielkę. Udałem się środkiem korytarza w stronę swojej szafki, która swoją drogą była w idealnym miejscu, bo stojąc przy niej mogłem obserwować wszystko co dzieje się na zatłoczonych korytarzach piętra. Oczywiście tak jak zawsze opróżniłem plecak z najmniej mi potrzebnych podręczników oraz zeszytów i włożyłem je do szafki po chwili ją zamykając na starą, szyfrową kłódkę. Odwróciłem się do niej plecami i oparłem zaplatając ręce na klatce piersiowej, rozglądałem się po całym korytarzu. Nie dostrzegając nic ciekawego postanowiłem się przejść, a skoro trwa aktualnie długa przerwa to mam jeszcze na to sporo czasu. Przechadzałem się tak po wszystkich piętrach mijając wielu uczniów i nauczycieli. Jak zawsze wszyscy pędzili w różnych kierunkach śmiejąc się, rozmawiając i wymieniając różnymi informacjami, głównie na temat innych uczniów. Zatrzymałem się na chwilę przy pojniku, żeby ugasić pragnienie. Wtedy też przysłuchałem się pewnej ciekawej rozmowie pomiędzy dwiema dziewczynami. Powinienem raczej powiedzieć dziwkami reprezentacji szkoły w footballu. - A słyszałaś to? Ten cały Nate jest gejem. - zaśmiały się, a to tylko podrażniło moje uszy i szybko odszedłem od dwóch delikwentek zdecydowanie zbyt chcących się przypodobać swoim panom.
Nietolerancja w tej szkole jest niezwykle duża. Ci bogaci myślą, że skoro mają pieniądze to wolno im wszystko i szydzą z kogo tylko popadnie. Jesteś biedniejszy? Źle się uczysz? Nosisz okulary? Masz inny kolor skóry? Jesteś innej orientacji? Jeśli choć na jedno z tych przykładowych pytań odpowiedziałeś twierdząco to możesz być wręcz pewny, że jesteś na celowniku. Już nie raz byłem świadkiem jak synowie sponsorów szkoły okładali słabsze od siebie osoby tylko po to by pokazać jacy to oni nie są męscy. Ha, zabiłbym ich śmiechem. Odkąd ktoś silny znęcający się nie tylko fizycznie nad słabszym od siebie staje na wyższym szczeblu "szacunku" w szkole? Od nigdy. Dlatego kiedy wszystkie oczy już odbiegną od ofiary, a zwrócą się na tych imbecyli potrafię podejść do skrzywdzonej przez nich osoby i jej pomóc, choć wyraz mojej twarzy zupełnie tego nie zdradza. Nikt też o tym nie wie, bo w szkole raczej moja reputacja ociera się o sukinsyna, któremu lepiej nie wchodzić w drogę i tak jest zdecydowanie dla mnie wygodniej.
Do końca przerwy został jeszcze niecały kwadrans, więc już powoli udawałem się w stronę odpowiedniego skrzydła szkoły, gdzie miały się odbyć moje kolejne zajęcia. Idąc tak z uniesioną głową, nie zwracając przy tym uwagi na nic w oczy wpadł mi tłum, który byłby całkiem zwykłym, codziennym tłumem gdyby nie okrzyki kibicowania większości ze zgromadzonych. Podszedłem do nich i przecisnąłem na sam początek tej zbieraniny. Drużyna piłkarska znowu udowadniała, że mogą wszystko. Już miałem zawrócić i iść w swoją stronę kiedy usłyszałem różne obraźliwe epitety lecące w stronę ofiary. I ku mojemu zdziwieniu "pedał" był najlżejszym z nich. W jednej chwili do mnie dotarło kto znowu jest kozłem ofiarny, całej tej bandy. Znałem go dość dobrze choć nigdy nie mieliśmy ze sobą przyjemności porozmawiać, a tym bardziej chociażby wymienić spojrzenia. Coś we mnie wstąpiło. Cała ta banda zaczęła przeginać, a nauczyciele jak zawsze w takich sytuacjach udają, że nic się nie dzieje i jedynie odwracają głowę. Nathaniel, bo tak miał na imię chłopak odkąd tylko zaczęło się liceum nie miał w nim lekkiego życia, a zdecydowanie się ono pogorszyło gdy nieodpowiednie osoby dowiedziały się o jego odmiennej orientacji. Chyba już nie było dnia, żeby nie dostał solidnego łomotu. Jednak dzisiaj z tym koniec. Zakończę to raz na zawszę i już nie będę się pieprzyć z groźbami w męskiej szatni. Dlaczego akurat dzisiaj?- zapytasz. A bo kurwa mam taki kaprys. Albo po prostu wstałem wyjątkowo prawą nogą.
Zanim główny oprawca zdołał wymierzyć kolejny cios w i tak już poranioną twarz chłopaka, chwyciłem go za kołnierz i pociągnąłem do tyłu aż się zachwiał i runął na ziemię. Pozostałą dwójkę po prostu odepchnąłem na bok, a ostatniego, który trzymał młodego homoseksualistę przy ścianie przywitałem mocnym lewym sierpowym. - Czterech na jednego to raczej nie jest fair. - powiedziałem spokojnie mierząc wszystkich wzrokiem. Gapie ucichli i odsunęli od na spodziewając się za pewnie walki, którą zresztą dostaną. - Może spróbujcie z równym sobie. - rozdrażnili mnie kpiącym śmiechem. Na ich nieszczęście już wtedy byłem bardzo wybuchowy. Co się będę dalej rozwodził nad dalszą częścią tej sceny. Powiem jedynie tyle, że cała ta nadęta czwórka trochę nauczyła się latać, poznali odrobinę kultury i poczuli co to znaczy być upokorzonym. - Zjeżdżać mi stąd. - warknąłem kiedy ta mała gromadka aktualnie największych przegrywów starała się zorientować jak mają w ogóle na imię. Wszyscy się rozeszli, a ja zostałem z rówieśnikiem ledwo trzymających się już na nogach. - Nie ma sprawy - odpowiedziałem, na ciche "dziękuję" z jego strony. Pokusiłem się nawet na lekki uśmiech.
Comentarios