ABOUT




Nie jestem zwykÅ‚ym dwudziestoparolatkiem. SkoÅ„czyÅ‚em szkołę cztery lata wczeÅ›niej. Po prostu przeskoczyÅ‚em kilka lat przez "nieproporcjonalnÄ… inteligencjÄ™ co do wieku". Co za bzdeta. Ale może jednak zacznÄ™ od poczÄ…tku, może nie samego, ale zawsze to coÅ›. UrodziÅ‚em siÄ™ i wychowaÅ‚em w Stanach Zjednoczonych, dokÅ‚adniej w stolicy stanu Illinois. ByÅ‚em jak każdy inny dzieciak w każdym możliwym zakÄ…tku Å›wiata. Z chÄ™ciÄ… siÄ™ bawiÅ‚em, poznawaÅ‚em Å›wiat i tak dalej i tak dalej. OczywiÅ›cie to wszystko trwaÅ‚o do pewnego momentu. DokÅ‚adniej, do tego, w którym mój ojciec postanowiÅ‚ siÄ™ naćpać i zadźgaÅ‚ matkÄ™ nożem. Ot takie zwyczajne popoÅ‚udnie. A ja już przestaÅ‚em być takim zwyczajnym, maÅ‚ym chÅ‚opczykiem. Podobno dzieci uczÄ… siÄ™ zachowaÅ„ po tym co zaobserwujÄ… w zachowaniu swoich rodziców. Rzecz jasna tak też byÅ‚o z mnÄ… i od tamtego momentu już na zawsze powiedziaÅ‚em "pa pa" temu uroczemu maÅ‚emu dziecku, które przez kilka pierwszych lat mojego życia siedziaÅ‚o w mojej gÅ‚owie.
Powoli dorastaÅ‚em przestajÄ…c tym samym czerpać radoÅ›ci z pÅ‚ynÄ…cego swoim pÄ™dem życia. Wszystko staÅ‚o siÄ™ dla mnie obojÄ™tne, nieważne i zbÄ™dÄ™ do dalszego funkcjonowania. PrzestaÅ‚em jeść, chodzić do szkoÅ‚y, aż w koÅ„cu przestaÅ‚em caÅ‚kowicie funkcjonować. NastÄ™pne co pamiÄ™tam to wypis ze szpitala i czternaste urodziny. PrzyszÅ‚a na nie dziewczyna, która sprawiaÅ‚a, że czuÅ‚em siÄ™ lepiej w tym parszywym Å›wiecie. ChciaÅ‚em mieć jÄ… już zawsze u swojego boku, wiÄ™c zaprowadziÅ‚em jÄ… do swojego pokoju pod pretekstem prezentu na podziÄ™kowanie. UdusiÅ‚em jÄ… jej wÅ‚asnymi wÅ‚osami, które później ogoliÅ‚em, zwiÄ…zaÅ‚em w warkocz i trzymaÅ‚em na dnie szuflady biurka, to samo zrobiÅ‚em z jej naszyjnikiem. A ciaÅ‚o? WÅ‚ożyÅ‚em do wanny i puÅ›ciÅ‚em je w caÅ‚kowita niepamięć. Od tak po prostu.
Nikt nawet nie wpuścił w przypuszczenie faktu, że dziewczyna zaginęła i że stało się to akurat na moich urodzinach. Dla mnie dobrze. Od tamtego momentu zabijałem systematycznie. Ale nie kiedy nawiedzała mnie na to ochota, bo zdziesiątkowałbym populację całego świata, tylko kiedy już nie mogłem z tym wytrzymać. Na początku wystarczyło jedno odebrane życie na kilka miesięcy. Stopniowo ilość ofiar w przeciągu tego samego okresu wzrastała. Tak samo jak wymagania do mojej ofiary. Na początku wystarczyły mi psy i bezdomne zwierzaki. Teraz - jedynie ludzie. Jednak nie tacy zwykli.
Kiedy policja prawie miaÅ‚a mnie w garÅ›ci, nie miaÅ‚em wyjÅ›cia. StworzyÅ‚em swój kodeks, dziÄ™ki któremu nie wpadÅ‚em już nigdy w aż takie duże kÅ‚opoty. NiepiÅ›mienne zasady mówiÅ‚y mi o wszystkim: jak zabić, kiedy, kogo...To ostatnie jest najistotniejsze bo nie pozbawiam życia zwykÅ‚ych zjadaczy chleba tylko tych, którzy wymigali siÄ™ prawu. StaÅ‚em siÄ™ takim Nocnym Stróżem.
Kiedy w końcu skończyłem te wszystkie zapyziałe szkoły postanowiłem wybrać się na studia, żeby lepiej poznać siebie. Udało się jedynie po części, ale dzięki temu wyborowi mogę teraz poznawać ludzi z neurologicznego punktu widzenia, podobnych do mnie. A raczej każdy się zgodzi, że lepszego miejsca niż taki zakład wychowawczy, nie można nigdzie znaleźć.